Tierparki

Czy będąc w zoo widzieliście kiedyś niedźwiedzia polarnego siedzącego na betonowym schodku rozpalonym lipcowym słońcem?
Może mieliście szczęście ujrzeć inne, równie zadziwiające zjawisko: słonia przyglądającego się z nieufnością białej pierzynce śniegu?
Temat ogrodów zoologicznych powraca w rozmowach jak bumerang. Ani to nowy, ani łatwy do rozwiązania problem. Bo po pierwsze więzi się zwierzęta, co więcej więzi się w uwłaczająco skromnych, łagodnie powiedziawszy, warunkach. Po drugie zaś, w jednym miejscu na Ziemi znajdują się zwierzęta ze wszystkich niemal kontynentów. Obok antylop gnu (Afryka) pasą się kozice zamieszkujące tylko wysokie partie amerykańskich gór. Nieopodal we wdzięcznych kłusach ucieka australijski struś, czemu przygląda się syberyjski niedźwiedź. Nie sposób na powierzchni kilkunastu czy kilkudziesięciu hektarów odtworzyć warunki całego ziemskiego globu.
Zwolennicy niedzielnych wycieczek do zoo argumentują, że ogród ten jest jedyną możliwością kontaktu mieszczucha ze zwierzęciem nie będącym domowym kotem, psem czy też świnką morską. Pada także koronne pytanie: "To gdzie ma dziecko zobaczyć słonia i tygrysa?" (odpowiedź: w telewizji; na filmie przyrodniczym obejrzy przynajmniej zwierzę w otoczeniu rodzimej przyrody, zachowujące się w sposób naturalny, poza tym wolne - ma to duże znaczenie dydaktyczne).
Czy istnieje jakiś dyplomatyczny sposób na rozwiązanie sporu "ZOOlogicznego"? Czy istnieje możliwość zaspokojenia potrzeby ludzkiej do podpatrywania zwierząt i bliskiego z nimi kontaktu z jednoczesnym uchronieniem zwierząt od monotonnego życia w klatce, w dodatku w nieodpowiednim klimacie?
Propozycję takiego rozwiązania znaleźć można u naszych zachodnich sąsiadów, gdzie dużą popularnością cieszą się TIERPARKI (parki zwierząt). Znany autorce niniejszego tekstu Tierpark znajduje się w mieście Herne (Zagłębie Ruhry). W południowej części tej górniczej osady znajduje się ogromny park rekreacyjny: pagórki pokryte starą buczyną, jeziorka ze stadami ptaków, mosty, alejki, polanki, a wśród nich malowniczo wkomponowane pola golfowe, place zabaw, boiska, stadnina koni, korty tenisowe, basen i małe kawiarenki.
W takim otoczeniu, tuż przy starym lesie znajduje się Tierpark. Przypomina on spore wiejskie podwórko otoczone niskim płotkiem. Po podwórku kręcą się osiołki, owce, trzy ciemne, małe świnie, stado muflonów o dobrodusznym spojrzeniu wielkich oczu. Na skotniku????? zbudowanym pośrodku zagrody urzędują kozy. Pomiędzy większymi zwierzętami uwijają się kury i gołębie (bez przyciętych lotek - są tu z własnej woli). Pawie ignorują niskie, ale bądź co bądź obecne ogrodzenie. Można je spotkać gdziekolwiek - chociażby na środku alejki, na konarze rozłożystego drzewa lub na dachu kafejki. Przychodzą tu całe rodziny. Każdy może pogłaskać zwierza, jeżeli ten oczywiście ma życzenie podejść do ogrodzenia (nie zdarzają się tu przypadki przechodzenia człowieka na teren zagrody, nikt nie straszy zwierząt, nie rzuca w nie kamieniami. Zachwycone dzieci karmią trawą oparte przednimi nogami o ogrodzenie kozy, kurom rzucają ziarno. Zadowolone muflony dają się przytulać i czochrać po szorstkim futerku, przymykając przy tym swe duże, czarne oczy. Świnie ignorując całe zamieszanie drzemią w cieniu. Wieczorem przychodzi opiekun zagrody. Na jego widok zwierzęta same pędzą do obórki, gdzie spokojnie nocują. Nikt ich nie popycha, nie zagania, nie krzyczy.
Tierparki są niemiecką propozycją, która być może zastąpi typowe ogrody zoologiczne. Mieszkańcy tej zagrody są zwierzętami udomowionymi, przystosowanymi do europejskich warunków. Zadbane, dobrze karmione, cieszą się względną swobodą dzikiego wybiegu. Z drugiej strony ich obecność pozwala mieszkańcom miasta przyjrzeć się życiu dużych zwierząt.
Zmiany wprowadzane stopniowe mają dużą szansę na akceptację społeczną. Tierparki mogą być pierwszym krokiem w poprawie sytuacji zwierząt trzymanych dla rozrywki człowieka. Warto by obecne ogrody zoologiczne zacząć przekształcać w takie właśnie Tierparki.