REFLEKSJE

Pan Samochodzik w rezerwacie

Często wędruje po jednym z nowo utworzonych Parków Krajobrazowych, gdzie co krok spotykam zmotoryzowanych turystów. Łakną oni jak najbliższego kontaktu z przyrodą. Pierwszą z tych grup stanowią wędkarze. - biznesmeni, ci są najgorsi: cierpliwi, twardzi jak skała, zawsze muszą dopiąć swego. Gdy wjeżdżają na teren parku i widzą tabliczkę "zakaz wjazdu do lasu", co robią? zatrzymują się.... ale tylko po to by wyłamać i tak lekko spróchniały znak. Zadowoleni jadą dalej do momentu natrafienia na drewniany szlaban. I cóż ma dalej począć taki zuch? Poddać się? Nie. Zawsze wozi małą siekierkę. 5 minut i już jest blisko celu. Gdy na jego drodze staje metrowa zapora wykopana w ziemi przez ludzi dobrej woli, tej zapory jego limuzyna nie przejedzie, ale przedostanie się przez półmetrowe sosenki. Spotka jeszcze tylko tamę z chrustu ułożoną przez 70-letnia staruszkę, lecz i tu nasz bohater wykazał się wyjątkową pomysłowością. Po prostu wrzucił chrust do pontonu tkwiącego na dachu jego samochodu. Z chrustem nie będzie kło
otu - zrobi się ognisko.
Jest już na miejscu, teraz znaleźć dobre miejsce do parkowania. A to nie taka prosta sprawa. Samochód musi stać w cieniu. Od strony wody musi być niewidoczny, bo jeszcze go wypatrzy straż wodna, a od strony leśnej ścieżki powinien być tak wyeksponowany żeby go sąsiedzi mogli podziwiać. Po zaparkowaniu czas na rozbicie namiotu, najlepiej na miękkich mchach, ale i młodziutka trawa jest dobra. Potem ponton na wodę i na ryby. Całe szczęście, że tabliczkę "teren lęgowy ptaków - pływanie surowo zabronione" ktoś wcześniej wyłamał. Jest z siebie dumny, bo tu na pewno coś złapie. Złapał i faktycznie niewymiarowego szczupaka.. Teraz nikt mu nie powie, że wraca z pustymi rękoma. Lecz przy okazji zniszczył gniazdo chronionego błotniaka stawowego, ale tym się nie przejmuje. W końcu ptaków jest dużo, a w miastach brudzą, gdzie popadnie. Po udanym połowie pora na ognisko, choć tabliczkę o zagrożeniu pożarowym tez czytał. Potraktował to jako niezły żart, w końcu jest nad wodą. Przy ognisku już na niego czekają puszki z piw
m i kawał kiełbasy. Dobrze, że zabrał plastykowe naczynia, bo przecież zmywać nikt nie lubi. A tak wszystko można wrzucić gdzieś w wysokie trawy. Z wyprawy wrócił bardzo zadowolony. Za tydzień przyjedzie z całą rodziną. Poleci to miejsce znajomym.
C.D.N.

Bartłomiej Szmid


Poprzedni artykuł, Spis treści, Strona główna Psubratów, Następny artykuł