POLOWANIA

Myślistwo istniało zawsze

Wywiad z myśliwym Leszkiem Mikulskim
V: Dzień dobry. Chciałabym przeprowadzić z panem wywiad na temat myślistwa.
L.M: Usiądźmy. Teraz możesz pytać o wszystko.
V: Od kiedy jest pan myśliwym?
L.M: Myśliwym jestem od 1979 roku.
V: Do jakiego koła łowieckiego pan należy.
L:M: Należę do koła łowieckiego nr 49 w Drużbicach. Nazywa się "Hubert"
V: Co spowodowało, że został pan myśliwym?
L.M: Zamiłowanie do zwierząt i myślistwa, bo myślistwo to nie tylko strzelanie, ale przede wszystkim hodowla.
V: Czy zabijanie sprawia panu przyjemność?
L.M: Absolutnie nie. Jestem myśliwym i selekcjonerem. Strzelam tylko do tych osobników które nie nadają się do dalszej hodowli.
V: Czy zastanawiał się pan kiedyś, co czuje dzikie zwierzę w chwili polowania?
L.M: To jest zaskoczenie dla niego. Kury nie zabiję, ale dzika zastrzelę. Jeżeli my strzelamy to nigdy nie dopuszcza się do tego, żeby zwierzę cierpiało. Chyba istnieje coś takiego jak humanitarne zabijanie?
V: Dla mnie każdy rodzaj zabijania jest niehumanitarny. Zabijanie samo w sobie jest czynem niehumanitarnym. Chciałam jeszcze zapytać o parę szczegółów.
L.M: Proszę bardzo.
V: Czy pozwalacie polować zagranicznym gościom?
L.M: Żeby się utrzymać musimy pozwalać na polowanie myśliwym z zagranicy. My tylko dokarmiamy a oni strzelają.
V: Czy niszczenie ambon powoduje, że zabija się mniej zwierząt?
L.M: Nie. Jest to niszczenie czyjejś pracy, wandalizm. Ambona nie służy tylko do strzelania. Ja często idę na ambonę z lornetką żeby sobie popatrzeć. I tak te osobniki, które trzeba odstrzelić będą odstrzelone.
V: Czy myślistwo jest naturze potrzebne? Przecież kiedyś nie istniało.
L.M: Myślistwo istniało zawsze. Nawet kiedy mnie nie będzie, też będzie istnieć.
V: Jak pan jako myśliwy radzi sobie z kłusownikami?
L.M: Prawo w stosunku do kłusowników jest bardzo łagodne. Znam nazwisko jednego kłusownika z Głuszyc, ale ukarać go mogę tylko wtedy, gdy przyłapię go na gorącym uczynku. Wiele razy zabierałem zastawione przez niego sidła, a w ich miejscach zostawiałem kartkę z pogróżkami. Więcej nie mogę zrobić.
V: Czy w takiej sytuacji pańskie koło łowieckie nawiązałoby współpracę z jakąś organizacją ekologiczną?
L.M: Na pewno tak.
V: A jak się nazywa prezes "Huberta"?
L.M: Naszym prezesem jest Stanisław Kosmowski.
V: Pamiętam, że kiedyś łowił pan ryby w Grabi. Teraz ma pan stawy rybne. Czy zajmuje się pan też wędkarstwem?
L.M: Nie tylko hodowlą ryb
V: Ale hoduje pan ryby na zabicie?
L.M: Ja ich nie zabijam. Sprzedaję żywe.
V: Tak, to tłumaczy wszystko. Dziękuję za rozmowę.

Ewa Hrynkiewicz


Poprzedni artykuł, Spis treści, Strona główna Psubratów, Następny artykuł