Miejsce ostatniej nadziei - schronisko dla
bezdomnych zwierząt
Łódź, ul. Marmurowa 4
Trafiają tu psy i koty z całej Łodzi, ale zdarzyły się
również krowy i koń. Są to z reguły zwierzęta "po przejściach",
zbłąkane, porzucone, ofiary bestialstwa i wypadków.
Ta czarna suczka przeżyła tragedię, czuwając samotnie przez wiele godzin
przy ciele zmarłej nagle właścicielki. Tamtego "rasowca" nieodpowiedzialny
pan wypuszczał samego na ulicę i pies się zgubił. Obok ledwie dyszy kundelek,
który po prostu znudził się właścicielowi i został przywiązany w lesie
do drzewa drutem, tak aby nie miał już żadnej szansy. W zwierzętarni, okryty
kocami, leży straszliwie pobity pies. Obok w klatce kociak z wyłupionym
okiem i drugi, którego dzieci próbowały żywcem spalić. Tragedia obok tragedii
- dobitne świadectwo skali możliwości człowieka: jeden człowiek skatował,
ale drugi zlitował się i przywiózł do schroniska, gdzie trzeci, pracownik
schroniska z determinacją walczy o psie lub kocie życie.
W korytarzyku słychać piski i drapanie; to w wielkim kojcu gramolą się
szczeniaki przywiezione tu przez właścicieli zbyt "humanitarnych",
by je uśpić jako ślepe mioty, a za mało odpowiedzialnych, aby dwa razy
w roku upilnować swoją suczkę. Szczeniaki mają chyba najlepiej. Nie wiedzą
jeszcze, co to krzywda, zdrada i ból zadane ukochaną ręką. Oby się nigdy
nie dowiedziały o człowieku tego, co pewna stara suka, którą w przeddzień
Wigilii właściciel zostawił w schronisku "na umarcie". Służyła
mu wiernie 14 lat, a nie wysłużyła nawet emerytury i spokojnej śmierci
pod własnym dachem.
Schronisko na Marmurowej 4. 700 m2 terenu - na nim 5 zadaszonych
wiat z tzw. zagródkami, nowoczesny pawilon dla zwierząt (ciągle w budowie,
bo brak pieniędzy na dokończenie) i parterowy budynek mieszczący biuro,
pomieszczenia gospodarcze, gabinet lekarski i tzw. zwierzętarnię, przeznaczoną
dla zwierząt chorych i suk z małymi szczeniakami. W każdej wiacie tyle
bud, ile się zmieści, a w każdej tyle psów, ile da się upchnąć bez ich
krzywdy. Bo schronisko zbudowano na 120 psów, a przebywa od 400 do 600.
Nie ma tu jeszcze kociarni (przewidziana do budowy). Koty mają dla siebie
3 boksy wygospodarowane w zwierzętarni. Siedzą tam, dopóki się nie wyleczą
i nie oswoją na tyle, by można było je po wykastrowaniu lub sterylizacji
wypuścić na teren schroniska. Bo koty - to istoty z natury wolne i zamknięte
w klatce po prostu marnieją. Nie mają one przed sobą wielkich perspektyw
życiowych, ponieważ ciągle jeszcze ludzie wolą psy. I jedne, i drugie spragnione
są uczucia, domu, choćby przyjaznego dotknięcia. Pielęgniarze (jest ich
6 na zmianie) wiedzą, że nie wolno żadnemu psu w boksie okazać więcej zainteresowania
niż innym. Zwykłe pogłaskanie wywołuje zazdrość pozostałych psów i agresję
wobec wyróżnionego szczęśliwca.
Zwierzęta w schronisku mają dach nad głową, 2 razy dziennie odpowiednią
strawę, pomoc lekarską gdy chorują i życzliwą opiekę. To wszystko funduje
im Gmina, która utrzymuje schronisko. Wszystko, co przekracza niezbędne
minimum, pochodzi z darów. Ludzie ślą pieniądze, przynoszą koce, miski,
karmy i niepotrzebne im już leki. W pomocy schronisku celują szkoły i niektóre
sklepy, jak np. Bumerang z Widzewa, który regularnie co tydzień przysyła
mięso.
Przede wszystkim jednak mają nadzieję. Widać ją w psich oczach, gdy skaczą
do siatki na widok człowieka z zewnątrz. Może wreszcie przyszedł utracony
pan? A może ten obcy przybysz wyjmie smycz i anonimowy, bezpański pies
będzie miał znowu imię, dom i właścieciela?
Co miesiąc do schroniska trafia 150-200 psów, a opuszcza okołu stu. Kto
może nabyć tu psa lub kota? Każdy pełnoletni, kto okaże dowód tożsamości,
ma ze sobą obrożę i smycz lub koszyk dla kota, wpłaci 20 zł oraz zwróci
koszt szczepień i ... wzbudzi zaufanie pracowników, którzy po latach praktyki
na odległość wyczuwają, komu nie można powierzyć zwierzęcia. Nabywca otrzymuje
kartkę ze szczegółową informacją o żywieniu i zasadach postępowania z nowym
nabytkiem. Tych zaleceń należy bezwzględnie przestrzegać. Przede
wszystkim pod żadnym pozorem nie wolno kąpać, bo zapalenie płuc pewne,
i przekarmiać, ponieważ już sama zmiana pożywienia grozi zaburzeniami żołądkowymi.
Przez dwa tygodnie po opuszczeniu schroniska każdy zwierzak może nieodpłatnie
korzystać z pomocy lekarskiej.
Każdy zakup podlega rejestracji a inspektorzy Łódzkiego Towarzystwa Opieki
nad Zwierzętami, które kontroluje działalność schroniska, wyrywkowo sprawdzają
warunki, w jakich się zwierzę znalazło.
Jaki pies ma najwięcej szans na nowy dom? Jak to w życiu: liczą się młodość
i uroda. Niektórzy chcą tylko psa podobnego do rasowego, choć są droższe
od pozostałych. Ale zdarzają się i tacy, którzy od razu deklarują chęć
zaopiekowania się najbrzydszym, najstarszym lub najbardziej nieszczęśliwym.
Pobyt na Marmurowej to jak wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Jeżeli
pies będzie miał szczęście, to wyjdzie na wolność z nowym panem, jeżeli
nie - zostanie na zawsze. W tym schronisku usypia się tylko zwierzęta beznadziejnie
chore, bardzo ciężko ranne bądź okaleczone, bardzo stare i tak agresywne,
że groźne dla otoczenia. Eutanazja jest dokonywana w ostateczności i w
sposób zupełnie bezbolesny. A mimo to pracownicy przeżywają każdy przypadek.
Bo tu pracują szczególni ludzie. Wieloletni dyrektor, p. Hanna Fibakiewicz
dobiera pracowników spośród tych kandydatów, którzy nie tylko szukają pracy
i zarobku, ale chcą pracować właśnie tu, ze zwierzętami, by nieść im pomoc
i dawać nadzieję. Inni, którzy trafili tu przypadkowo, nie zagrzewają długo
miejsca. Pracuje się tu dużo na powietrzu, bez względu na pogodę, w hałasie,
często stressie, za raczej małe pieniądze i w dodatku na zmiany. Schronisko
bowiem przyjmuje zwierzęta przez całą dobę i okrągły tydzień. Sprzedaż
odbywa się od poniedziałku do piątku w godz. od 11oo do 16oo,
w soboty od 10oo do 13oo.
Każdy nabywca za jedyne 20 zł kupuje w sobie bezinteresowną miłość, uwielbienie
i wierność do końca. Tylko pies, który stracił dom, potrafi go naprawdę
docenić. Choć zdarzają się wyjątki, które uznały schronisko za swój dom
i przy pierwszej okazji umykają od nowego właściciela i wracają na Marmurową.
Sądzę, że te psie wyjątki to najlepsze świadectwo pracy schroniska.
Bogna Maurer - Łódzkie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami