Jedna z pierwszych bajek jakie pamiętam z dzieciństwa
to ta o Czerwonym Kapturku.
Mała dziewczynka szła przez las do babci. Ale zły, wstrętny wilk postanowił
ją pożreć. Zjadł więc najpierw babcię, a potem Czerwonego Kapturka. Na
szczęście dobry pan leśniczy zabił wilka, rozpruł mu brzuch i uwolnił staruszkę
i jej wnuczkę.
Na tej makabrycznej baśni wychowało się wiele pokoleń. Nic więc dziwnego, że pokutuje w społeczeństwie stereotyp wilka jako bezwzględnego, krwawego mordercy bez litości atakującego krowy, owce i małe dziewczynki. W literaturze mamy duży wybór opowieści o napadach wilczej sfory na bezbronnych podróżnych jadących saniami. W naszej wyobraźni polskie lasy wręcz roją się od wilków, wilkołaków i innych potworów. Nocami wśród drzew możemy zobaczyć gorejące ślepia tych bestii, a przejmujące wycie oznajmia nam, że znów zagryziony został spóźniony turysta. Dlaczego u progu XX w. w dalszym ciągu wierzymy w takie bajki?
prawda o wilku
Jaka więc w rzeczywistości wygląda sytuacja? Czy naprawdę wilki czynią ogromne szkody w gospodarce i stanowią zagrożenie dla człowieka? Czy można bez uszczerbku dla środowiska naturalnego pozbyć się z polskich lasów tych drapieżników? Doświadczenia innych krajów pokazują, że nie. Na zachodzie Europy wilków nie ma już od dawna, jednak okazuje się, że rządy tych krajów wydają teraz ogromne pieniądze na reintrodukcję tych zwierząt. Czy musimy czekać zanim będzie za późno? Według oficjalnych danych w Polsce żyje obecnie około 1000 wilków. Stawia nas to w europejskiej czołówce - zaraz po Rumunii i Hiszpanii. Zamiast być dumnym z tego rezultatu, polski rząd wymyśla coraz to nowe plany eksterminacji wilków. Już raz dostaliśmy od przyrody nauczkę: w latach 50-tych ustanowiono wysokie nagrody za zabicie wilka, liczebność populacji spadła wtedy do kilkudziesięciu osobników. Brakowało bardzo niewiele, abyśmy na zawsze musieli pożegnać się z obecnością tych zwierząt w naszych lasach. Na szczęście wilkom udało się przeżyć. W roku 1988 zanotowano w Polsce największą od wojny liczebność wilka wynoszącą 952 sztuki, jednak od tego czasu obserwuje się spadek liczebności. Wilki mają wspaniale rozwinięty mechanizm autoregulacji populacji, dlatego nigdy nie będzie ich więcej na danym terenie niż mogłoby się wyżywić.
troska czy propaganda?
Organizacje ekologiczne od dawna walczyły o nadanie wilkowi
statusu zwierzęcia chronionego. Dzięki kampanii "Dzikie jest piękne"
prowadzonej przez Pracownię Na Rzecz Wszystkich Istot w końcu udało się
doprowadzić do objęcia tych drapieżników ochroną. Gdzie? Wszędzie, oprócz
tych rejonów gdzie wilki występują. Od 1 kwietnia 1995 r. nie możemy więc
już zabijać wilków w Łodzi, Warszawie, Gdańsku... Aż współczuję mieszkańcom
tych rejonów, nie będą mogli wyjść z domu bez narażania się na atak hordy
wygłodniałych bestii!
W Polsce wilki najliczniej występują w Karpatach i na północnym wschodzie
kraju. I właśnie (co za przypadek!) w województwach krośnieńskim, przemyskim
i suwalskim wilk nadal pozostał zwierzęciem łownym (wprawdzie z okresem
ochronnym od 1 marca do 30 października, ale zawsze pozostają jeszcze te
cztery miesiące). Na szczęście wojewodowie przemyski i suwalski pod naciskiem
społeczeństwa ustalili limit odstrzału w swoich województwach na zero.
Pozostało więc Krośnieńskie jedynym miejscem, gdzie można sobie do wilków
postrzelać. I nie bez powodu... Od lat bieszczadzkie lasy przyciągały myśliwych
z kraju i zza granicy obfitością zwierzyny i pięknymi krajobrazami.
sprawa bieszczadzka
W chwili obecnej na terenie województwa krośnieńskiego,
na ponad 2000 km2 lasu, żyje około 100 wilków. Takich danych udzielił mi
Wojciech Śmietana, biolog od kilku lat mieszkający w głuchym zakątku Bieszczad,
w Suchych Rzekach. Zbiera on i analizuje wilcze odchody, tropi ślady, liczy
wilki i wie o nich prawie wszystko. Jako biolog z wykształcenia, a obrońca
przyrody z zamiłowania, opracował "Plan ochrony wilka w województwie
krośnieńskim", według którego wilki byłyby w pełni chronione w dzikich
ostępach bieszczadzkich lasów, natomiast w okolicy Krosna i Sanoka, czyli
na terenach zurbanizowanych, dopuszczalne byłoby zabicie kilku osobników
rocznie, aby zapobiec np. żerowaniu wilków na wysypiskach śmieci. Niestety,
plan został negatywnie oceniony przez doc. Bobka z Krakowa i pod wpływem
nacisków lobby łowieckiego, wojewoda planu nie przyjął. Ustalił za to ilość
wilków przeznaczonych do odstrzału. W zeszłym roku liczba ta pierwotnie
wyniosła 150 osobników. Ponieważ jednak trudnym zadaniem byłoby dowiezienie
(z Alaski?) brakujących 50 wilków, a także pod wpływem licznych protestów
organizacji ekologicznych ostatecznie ustalono ten limit na sztuk trzydzieści.
Ponieważ tyle mniej więcej rodzi się co roku młodych wilczków, liczebność
populacji nie spadła, ale i nie wzrosła. W tym roku jednak zawiedzeni myśliwi
postanowili się odegrać. No i zaczęło się... zemsta myśliwych
Ponieważ Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych może w tzw. obwodach wyłączonych
(a właśnie takie w Bieszczadach dominują) sprzedawać dewizowym gościom
licencje na odstrzał wilków (za kilka tysięcy marek), objęcie wilka ochroną
naraziłoby tę instytucję na powazne straty finansowe. Dlatego należało
trochę wilki oszkalować. Ostatnio więc ciągle dowiadujemy się z przeróżnych
doniesień prasowych, że w zeszłym roku zabito wilków zbyt mało i w związku
z tym hodowcy owiec i kóz są zrozpaczeni stratami jakie ponoszą w wyniku
wilczych napadów. Najdramatyczniejsza była relacja rolnika, który na własne
oczy widział jak wataha głodnych wilków atakuje jego stado. No i oczywiście
myśliwi w wyniku własnych obliczeń (zapewne popartych długoletnimi badaniami)
oszacowali liczebność bieszczadzkiej populacji wilka na 230 osobników.
Pobity tym samym został światowy rekord zagęszczenia populacji. Dotychczas
wynosił on nie więcej niż 40 wilków na 1000 km2. Okazuje się, że straszny
tłok panuje wśród wilków w Bieszczadach. Aż dziw, że kiedy ostatnio tam
byłem, żadnego nie spotkałem na przykład na przystanku autobusowym! Las
bowiem zrobił się już dla nich za ciasny. Żarłoczne wilki porywają biedne
owce i kozy. Według liczb, jakimi uraczył nas Związek Hodowców Owiec i
Kóz w Sanoku, wilki musiałyby albo obrosnąć sadłem, albo zacząć ze zdobytego
mięsa robić konserwy na zimę. A jeszcze jakie straty powodują wilki wśród
zwierzyny leśnej! Coś strasznego, nic już nie zostanie dla myśliwych!
72 wilki skazane na śmierć
Nie dziwmy się więc wojewodzie krośnieńskiemu, że tej
zimy postanowił zabić 72 wilki. Przecież to takie szkodniki! Dopiero po
licznych protestach (Ośrodek Działań Ekologicznych "Źródła" zebrał
ponad 3000 podpisów pod petycją do wojewody) limit ten zmniejszono do 45
osobników. Jednak jest to w dalszym ciągu zbyt wiele! Zabicie ponad połowy
z żyjących w Bieszczadach wilków prawdopodobnie doprowadzi do zagłady populacji.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że ciężka zima uniemożliwi myśliwym realizację
ich ambitnych planów.
A swoją drogą czy rzeczywiście wilki atakują zwierzęta domowe, czy też
jest to wymysł hodowców mających nadzieję na odszkodowania? Nie można tego
stwierdzić na pewno, ale z badań wilczych odchodów wynika, iż udział owiec
czy kóz w wilczej diecie jest minimalny (około 1%). Poza tym wilk od tysięcy
lat żyje w lesie i na pewno woli smaczne mięsko jelenia czy dzika - potwierdzają
to zresztą badania naukowe. Zwierząt kopytnych żyje zaś w lasach woj. krosnieńskiego
na tyle dużo, że wystarczyłoby nie tylko dla stu, ale i dla tysiąca wilków.
Zaś najlepszą, sprawdzoną metodą na ochronę swoich stad jest pies pasterski,
którego wilki boją się jak ognia.
co można zyskać, co można stracić
Dopuszczenie do wyginięcia wilków spowodowałoby nieocenioną stratę w środowisku naturalnym. Wilk jest naturalnym składnikiem leśnych ekosystemów. Badania naukowe potwierdzają, że w rejonach gdzie istnieje duża liczba drapieżników, populacja zwierząt kopytnych utrzymywana jest w wyjątkowo dobrej formie. Wilk bowiem, w przeciwieństwie do myśliwych, zabija głównie osobniki słabsze i chore. Cóż, zdarza się czasem, że wilki zagryzą pięknego rogacza. Taka jest ich natura - muszą coś jeść. Myśliwi jednak nie mogą ścierpieć, że piękne poroże nie zawiśnie nad kominkiem w ich domu. Więc dalej - zabijmy wszystkie wilki, przecież trzeba uratować biedne sarenki. Ale potem zabijmy wszystkie zwierzęta roślinożerne w trosce o leśne runo. A może lepiej po prostu nie wtrącać się w odwieczne prawa panujące w naturze? W końcu wilki były tu znacznie wcześniej!
jak pomóc wilkom?
Wilki jako zwierzęta dziko żyjące są dobrem ogólnonarodowym. Napisz list do wojewody krośnieńskiego w sprawie wilków w Bieszczadach. Napisz też do Ministerstwa Ochrony Środowiska w Warszawie w sprawie objęcia wilka ochroną na terenie całego kraju. Wśród znajomych rolników promuj nieletalne metody obrony zwierząt gospodarskich (psy pasterskie, elektryczne ogrodzenia, "odstraszacze"). A przede wszystkim nigdy nie opowiadaj swojemu dziecku bajki o Czerwonym Kapturku. Pamiętaj! Ty tez możesz przyczynić się do ocalenia wilka - naturalnego elementu przyrody północnej półkuli Ziemi.