WEGETARIZNIZM

Kryptomięsożerność

"Jeżeli jesteś wgetarianinem, ale wciąż marzysz o hamburgerach, oznacza to, że w rzeczywistości jesteś kryptomięsożercą."
Douglas Coupland, "Poddani Microsoftu" ("Microserfs"), Prószyński i s-ka, W-wa 96, przeł. Jan Rybicki

Sprawa oczywiście nie jest taka prosta bo każdy z nas ma inną drogę do wegetarianizmu. Właściwie nie wydaje mi się możliwe aby porzucić mięso z dnia na dzień. Mięso jest używką i uzależnia tak jak alkohol czy cukier. Z alkoholem nie miałem dotychczas problemów ale za to z cukrem... Byłem dzieckiem wychowywanym przez babcię i "przekarmionym". Nadopiekuńczej babci zawdzięczam dziś nadmierną liczbę komórek tłuszczowych i ciągłe problemy z wagą. Jak wiem, liczba komórek nie zmienia się zasadniczo w trakcie życia a jedynie ich zawartość - ilość tłuszczu. Tak więc od dziecka byłem karmiony "białą śmiercią" w nadmiernych ilościach i... uzależniłem się! Tak! Ale o tym dowiedziałem się dopiero gdzieś w liceum, kiedy podczas kolejnej próby zrzucenia kilogramów przeszedłem raptownie na surówki. Oczywiście nie miałem pojęcia o racjonalnym odżywianiu, o pełnej diecie ale decyzja była stanowcza. Po kilku dniach stałem się zupełnie nieznośny. Burczałem na wszystkich, byłem agresywny (jak na swoją miarę), czym nieźle naprzykrzałem się otoczeniu. Niczym światłość z nieba spłynęła na mnie wiadomość zasłyszana w radio, w audycji na temat diet. Dietetyczka rozmawiająca z reporterką opisała precyzyjnie wszystkie symptomy, które pojawiły się u mnie. Po prostu byłem "na głodzie"! Stwierdziła, że "jedno małe ciasteczko" może uczynić cuda. Oczywiście było to złamaniem zasad diety ale musiałem sprawdzić. To działa! Niestety..

Podobnie jest z mięsem. Osoba uzależniona codziennymi posiłkami do stosunkowo wysokiego poziomu białka zwierzęcego nasyconego najróżnorodniejszymi hormonami (należy się spodziewać, że zabicie zwierzęcia spowoduje u niego wydzielenie choćby adrenaliny w niezwykłej ilości), toksynami z rozkładu tkanek MUSI przeżyć szok związany z "odstawieniem" mięsa. Mięsożerca bez mięsa jest wtedy jak alkoholik na odwyku, jak narkoman na głodzie.

Tak więc "marzenia o hamburgerach" (brr!) są czymś zwyczajnym ale fizjologia to tylko jedna strona medalu. Ważniejsza jest świadomość - duch pozwoli nam zapanować nad ciałem. Nie, nie jestem mistykiem ale wiem, że aby zostać wegetarianinem trzeba tego chcieć albo, co ważniejsze, trzeba wiedzieć, że nie chce się jeść ciał zabitych zwierząt. Czasami nachodziły mnie różne "smaki" ale w zasadzie wystarczyło abym pomyślał z czego wytworzono tę pachnącą kiełbaskę z rusztu..

Jak zaczynałem? Miałem w tym dużo szczęścia. Rzeczywistość końca lat osiemdziesiątych ułatwiła mi skutecznie obniżenie zapotrzebowania na mięso. Mieszkając w akademiku, przy stosunkowo skromnych funduszach żyłem nabiałem i najpopularniejszymi warzywami. Jedynie weekendy spędzane w mięsożernym, śląskim domu powodowały, że nie byłem "trawojadem". Tyle fizjologia a świadomość zawdzięczam mojej żonie, Ewie, która otworzyła mi oczy. Dzięki niej zacząłem myśleć a przecież WYSTRCZY POMYŚLEĆ! W zupełnie naturalny sposób zaczęliśmy prowadzić bezmięsną kuchnię, chociaż na początku jeszcze zajadaliśmy się śledziami w śmietanie. Śledzie też nam "przeszły" po pewnym czasie i dzisiaj mimo tego "niewegetariańskiego epizodu" w dalszym ciągu szokuje mnie stwierdzenie, że ryby to nie mięso albo, co gorsza, że ryby to nie zwierzęta. A potem dalej poszły w odstawkę: sery żółte ze względu na podpuszczkę, skórzane buty i myślenie bardziej ekologiczne: na przykład segregacja odpadów. Zacząłem zastanawiać się nad granicami ale to zupełnie osobny temat. Wniosek jest jak mi się wydaje jeden. Wegetarianizm nie może być jedynie pozą, która przybiera się ze snobizmu.

Wegetarianizm to kwestia świadomości, bo przecież WYSTRCZY POMYŚLEĆ.

Ireneusz Rybak


Poprzedni artykuł, Spis treści, Strona główna Psubratów, Następny artykuł